W poniedziałek wieczorem do Olsztyna wrócił Krzysztof Hołowczyc, który osiągnął swój największy sukces w dotychczasowej karierze. -
Dakar dał mi się we znaki. To 10 ciężkich lat i wiele rzeczy połamanych - mówił kierowca. - Teraz, z pięć dni przed końcem Dakaru, też chrupnęło mi tak w szyi, że byłem święcie przekonany, że to scena kończąca.
W stolicy Warmii i Mazur fani
sportów motorowych przygotowali popularnemu "Hołkowi" miłą niespodziankę. Na jednej ze stacji benzynowej przy wjeździe do miasta zebrało się blisko sto osób, które chciały mu osobiście pogratulować.
- Jest tu wielu z was, którzy mi pomagali i byli ze mną na dobre i na złe - podkreślał popularny "Hołek". - Pamiętam, kiedy przyjeżdżałem tu wręcz na wózku. Dla mnie to jest niesamowite. Wracam do mojego miasta i widzę twarze, które w większości znam. Pierwszy raz pojechałem w tym rajdzie inaczej niż zawsze. I udało się, wreszcie jestem na podium. Mogę nawet powiedzieć, że pewien etap swojego życia gdzieś jakoś przymknąłem.
- Na
obiad zaprosił nas
prezydent Polski i dobrze, że ktoś zauważa świat motorsportu. I niech mi tylko ktoś powie, że jeżdżenie quadem, bo jedzie ich tam około 25-30 [Rafał Sonik zajął pierwsze miejsce wśród quadów - red.], jest łatwe. Niech ktoś spróbuje i przejedzie Dakar quadem, a wtedy do Sonika będzie miał szacunek do końca życia.
I dodaje: - Odebrałem wielką lekcję. Najpierw trzeba być na mecie, a dopiero wówczas ma się jakieś miejsce.
Więcej o sportowcach z Warmii i Mazur czytaj na
olsztyn.sport.pl.